piątek, 25 sierpnia 2017

Od Lizzie CD Reamona

- No podejdź tu, do cholery! - rozkazał, na co miałam ochotę się skulić, jednak tego nie zrobiłam. Czułam, że to by jeszcze bardziej go zirytowało.
Kiedy zbliżyłam się do lisa, ten chwycił mnie za ucho i zmusił do położenia się tyłem do niego. To dosyć.. Niebezpieczna pozycja. Zawsze mógł od tak złapać mnie za kark i go przetrącić, jak zwykłemu szczurowi. Zamiast tego, poczułam jak Reamon kładzie swój pysk na mojej łopatce, a następnie przykrywa mnie ogonem. Jakkolwiek chciałabym zaprzeczyć, nie mogłam. To było po prostu przyjemne. Nawet bardzo. Nie dość, że było tak przyjemnie ciepło, to i towarzyszyło mi jakieś inne uczucie, którego nie potrafiłam nazwać. Nawet nie drgnęłam, żeby nie prowokować lisa do zmiany planów.
- Tylko mi się nie trzęś. - wymruczał w moją łopatkę.
Zamknęłam oczy, dając się ponieść temu błogiemu, kojącemu ciepłu. Może Morpheus miał rację..? Może on naprawdę nie jest zły, tylko zagubiony? Gdyby był zły, już dawno by mnie skrzywdził. Albo zrobił coś znacznie gorszego.. prawda? A nic takiego się nie stało, nawet mnie karmił. Właśnie. Czyli nie mógł być do cna przesiąknięty złem. Zwłaszcza, że w tej chwili mógł mnie zabić nawet się nie wysilając. Może to znak, że warto mu.. zaufać? Oczywiście nie w pełni, ale na przykład przestać się cofać, kiedy on podchodzi bliżej. Poza tym, jego obecność była o wiele, wiele lepsza od tej przytłaczającej samotności.. Zwłaszcza w tej chwili, jego obecność była lepsza od obecności kogokolwiek. Od jakiekolwiek znajomego mi lisa. No dobra, wyłączając mamę, tatę i rodzeństwo. Ale oni i tak są poza skalą.
Podjęłam próbę rozluźnienia się, dzięki czemu udało mi się odkleić ogon od brzucha, zamiast tego swobodnie położyć go wzdłuż tylnych łap. Reamon musiał to wyczuć, bo poczułam, jak jego pysk wykrzywia się w tym samym, sarkastycznym uśmieszku. Lepsze to, niż nic. Rozluźniłam resztę mięśni, przez co już w ogóle nie byłam spięta. Tak, Morpheus miał rację. Nie jest zły. Być może jest nieco.. zagubiony, ale nie zły. Leżałam tak, ciesząc się jego obecnością. Po kilku minutach lis na chwilę się podniósł, ale zaraz potem położył się znowu, tym razem jeszcze bliżej mnie. Nie zadrżałam ani nie zatrzęsłam się. Generalnie nie robiłam nic, co mogłoby takiego Reamona zdenerwować. Nie chciałam przerywać tego momentu, tego ciepła i tego przyjemnego uczucia. Było mi tak dobrze, jak tylko mogło być w jakiejś zapuszczonej celi w piwnicy. Ostrożnie wtuliłam się w niego. Nie odsunął się.

Reamon?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics