piątek, 25 sierpnia 2017

Od Reamona CD Lizzie

- Cześć. - mruknąłem cicho próbując naprawić zamek.
- Co robisz? - zapytała. Kątem oka zobaczyłem jak się spina.
- Nie próbuj uciekać. Nie uda ci się. - przekręciłem łeb mocując się z tym przeklętym ustrojstwem. Po chwili puściło, a ja uśmiechnąłem się z satysfakcją. - No. Naprawione. - posłałem rudej lekki uśmiech i skierowałem się do wyjścia.
- Już wychodzisz? - rzuciła, jednak szybko zamilkła.
- Niedługo nie będziesz mnie chciała widzieć na oczy. - odpowiedziałem poważnym tonem.
- Ale teraz chcę.. - szepnęła. Odwróciłem się do niej. Zagryzała wargę. Uroczo to wyglądało niestety. Chyba jej nie rozumiem. - Nie chcę zostać tu sama. Znowu.. Tu jest tak ciemno... - w jej wielkich oczach malował się smutek, coś, co mnie kręciło. - Proszę.. - szepnęła a po jej poliku spłynęła pojedyncza łza. Kurwa.
Cofnąłem się w tył i wskoczyłem na łóżko. Jej pierwsza reakcja była bardzo przewidywalna. Cofnęła się nieznacznie. Położyłem po sobie uszy układając na brzuchu. Chciałem powiedzieć coś w stylu "Nie masz się czego bać", ale wtedy bym ją okłamał. Wiedziałem, że zrobię jej krzywdę prędzej czy później. A faktem było to, że lisica była bardzo pociągająca. Zaciągnąłem się zapachem strachu. Mój ulubiony. To jak Chanel numer pięć. Przymknąłem oczy czując ruchy na materacu. Położyła się w pewnej odległości ode mnie. Zatrzęsła się. Słusznie. Tu na dole, było chłodniej niż na górze, gdzie docierało światło. Nastała ta piękna, długo wyczekiwana cisza raz po raz przerywana trzęsącym się ciałem Elizabeth. Tak, było to słychać i to coraz częściej.
- Irytujesz mnie. - warknąłem gdy ruda trzęsła się już niemalże cały czas.
- Przepraszam. - pisnęła, jednak nadal powtórka z rozrywki. Ugh.
- Eh. Podejdź na chwilę. - mruknąłem podnosząc łeb.
- Um? - wydała z siebie cichy odgłos zdziwienia, w którym czuć było strach.
- No podejdź, do cholery! - rozkazałem nieco głośniej mając na pysku ten sam, krzywy uśmieszek.
Kiedy ruda wreszcie niepewnie podeszła i nachyliła się tak, jak kazałem, pociągnąłem ją za ucho tak, że upadła obok, tyłem do mnie. Ogon miała mocno wciśnięty pod brzuch. Nic dziwnego. Położyłem łeb na jej łopatce i przykryłem jej smukłe ciało ogonem.
- Tylko mi się nie trzęś. - mruknąłem czując jej ciepło.

Eliza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics