- Auć! - Szeroko otworzyłam pysk, imitując ból. - To bolało!
Małe zło, zwane również Maroonem, wyszczerzyło te swoje małe igiełki i triumfalnie potrząsnęło moim ogonem jak zdobyczą. Od jakiegoś czasu zaczął się robić taki.. no właśnie taki. Trenował walkę i inne takie rzeczy. Jego ogon widocznie bardzo mu się podobał, ponieważ kiedy tylko miał okazję - polował na niego, a kiedy tylko jakoś reagowałam, cieszył się jeszcze bardziej. Lubiłam te dwie małe kulki. Horizon przynajmniej nie próbował odgryźć mi ogona. Był tym spokojniejszym bratem. Jestem ciekawa, czy ja w tym wieku też robiłam takie rzeczy..
Na całe szczęście, a może i nie, dzisiaj rodzice wraz z tymi małymi diabłami idą na wakacje.. gdzieś. Nad rzekę. Mówiłam im, że do naszej nie mieli daleko, ale ojciec widocznie wynalazł inne ciekawe miejsce. W każdym razie, zabierali małe potworki ze sobą, a mi, jako najstarszej z ich potomstwa, pozwolili zostać w domu. Samej, ha! Cały dom tylko dla mnie! Tyle rzeczy do zrobienia.. Póki co, w domu jednak panował harmider. Tata ogarniał wszystkie sprawy związane ze sforą, a mama oprawiała dorodnego zająca, wyskubując z niego praktycznie całe futro. Co prawda razem z tatą już jedli, ale małe zła pozostawały nienasycone. Po chwili usłyszałam, jak mama woła oba szczeniaki do siebie, oba od razu popruły do kuchniojadalni.
Po posiłku wszyscy już byli gotowi, żeby wyruszyć w drogę. Stanęłam w przejściu, obserwując zbierającą się rodzinę. Horizon grzecznie czekał przy krzaczku niedaleko, a Maroon plątał się pod nogami taty. Mama starała się w miarę ogarnąć sytuację, a tata miał minę, jakby zaraz zamierzał wypowiedzieć przemowę na temat mojego pobytu w domu.
- Lizzie..- A więc się zaczęło. - Nie będzie nas tylko przez trzy tygodnie. Postaraj się w tym czasie nie zabić i nie rozsadzić domu, dobrze? Bylibyśmy z mamą wdzięczni. Gdyby coś się działo, idź do Lori. Ona oczywiście przejęła na ten czas kontrolę w stadzie, więc.. nie musisz nic robić. Wszystkich wysłuchaj i odsyłaj w zależności od potrzeby. Do Znachora, do Lori.. no, sama wiesz najlepiej. Postaraj się nie zabić, dobrze?
- Powtarzasz to już drugi raz. - Uśmiechnęłam się. - Dobrze, postaram się nie zabić i nie rozsadzić domu. No i postaram się nie zabić nikogo w swoim otoczeniu. Kocham was. Papa.
Tata uśmiechnął się do mnie, a mama podeszła i polizała mnie po uchu. Martwią się o mnie. Niepotrzebnie. Nie wiem, ile tak stałam. Obserwowałam ich powoli znikające sylwetki. Kiedy już całkowicie znikli mi z pola widzenia, udałam się na łąkę nieopodal. Trzy tygodnie tylko dla mnie...
<Reamon?>
Szkielet Smoka Panda Graphics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)