poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Lori CD Rity

Przemykałam szybko przez zarośla z zamiarem upolowania czegoś do jedzenia. Nie byłam sama - kilka metrów dalej Aro ponawiał próby wytropienia jakiejś starej albo rannej sarny, którą moglibyśmy bezproblemowo obalić.
- Masz coś? - spojrzałam się pytająco w jego stronę i odruchowo zrobiłam dwa kroki w tył, ponieważ mimo tego, że pies był moim przyjacielem, to wciąż w głębi umysłu zapalała się czerwona lampka "Uciekaj!".
- W okolicy nie ma niczego kopytnego... ale za to może tym razem zadowolimy się jakimś szarakiem? Sądzę, że taki comber byłby całkiem dobrym obiadem...
Pokręciłam głową na tą propozycję, po czym dodałam szybko.
- Tyle, że musimy podzielić zająca, a moja połowa musi starczyć przynajmniej na wykarmienie młodych...
- Naprawdę sądzisz, że skończylibyśmy na jednym? - Aro uśmiechnął się, po czym ruchem głowy zachęcił mnie do dalszego polowania, a zrobił to tak przekonująco, że aż nie mogłam odmówić i już po chwili wysforowałam naprzód i z wiatrem dolnym zaczęłam szukać zwierzyny drobnej. W pewnym momencie do moich nozdrzy dotarł zapach jakiegoś szaraka i chyba jeszcze... jakiegoś lisa. Zdziwiona przypadkowo pomyliłam się i zamiast postawić stawkę na mokrym mchu, umieściłam ją na kępie trawy, tak, że ta zaszeleściła. Dokładnie w tym samym momencie usłyszałam zza pobliskich krzaków czyjś głos... znajomy głos. Na krótką chwilę zesztywniałam, po czym powtórzyłam sekwencję ruchów, aby móc się przyjrzeć dokładniej postaci. Przez myśl przechodziło mi jedynie proste pytanie "Kto to?" oraz próba przypomnienia sobie czyj to głos. Wtem zobaczyłam ją i wspomnienia wróciły, przecież to była... Rita!
- Lori?... - powiedziała, a ja podeszłam bliżej i ze zdziwieniem zauważyłam, że to nie jest żaden omam. Nie musiałam w tym przypadku zbyt długo myśleć ( czy w ogóle), więc już po niecałej sekundzie wtuliłam się w jej futro.
- Gdzie się podziewałaś? Chodź, zapraszam do swojej nory, opowiesz...
Na moje nieszczęście dokładnie w tej samej chwili z zarośli wyskoczył Aro, nawet nie byłoby tak źle, gdyby nie to, że jego pysk był oblepiony prawie, że w całości juchą. Chyba nie byłoby lisa, któremu nie zjeżyłaby się sierść w tym momencie... Poczułam jak Rita drgnęła z zamiarem ucieczki, a ja w tej samej chwili przypomniałam sobie, że lisica nie jest jeszcze zapoznana z psem.
- Upolowałem kicaja! - orzekł nie zauważając samicy, a ja posłałam mu spojrzenie, które jeszcze trochę a byłoby na pewno mordercze.

Rita?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics