Przechodziłam się po terenach stada, było chłodno a wszystko przez nadchodzącą jesień. Mniej więcej znałam już wszystkie tereny które należały do stada w do którego należę. Przechadzałam się przy rzece, dziś nurt nie był zbyt silny więc przepłynęłam przez nią bez większych problemów. Truchtem pobiegłam w stronę jednego z moich ulubionych miejsc czyli wrzosowisk. Po krótkim czasie truchtu ujrzałam duże pole wypełnione kwitnącymi wrzosami. Miałam nadzieję, że nie spotkam żadnej pary która przyszła tutaj na spacer. Stanęłam na środku wrzosowiska i zaczęłam skakać jak lisię które znajdowało się w takim miejscu po raz pierwszy. Moja zabawa nie trwała długo, ponieważ zobaczyłam, że tuż obok stał jakiś lis, pewnie członek stada i patrzy się na mnie.
- Co się gapisz? - warknęłam odwracając się w stronę rzeki, ruszyłam w tamtą stronę szybkim krokiem, gdy byłam mniej więcej w połowie drogi do wody na mój nos spadła pierwsza kropla deszczu.
- Jeszcze tego brakowało - mruknęłam do siebie i ruszyłam w dalszą drogę. Z minuty na minutę kropli robiło się więcej przez co wyglądałam jak wypłosz. Jak najszybciej się dało przepłynęłam na drugą stronę rzeki, gdy stanęłam na twardej ziemi ruszyłam w poszukiwaniu schronienia, pierwszą ujrzałam norę w której paliło się światło. Podbiegłam do niej i zapukałam, nie dostałam żadnej odpowiedzi tylko ciszę, zamyśliłam się na chwilę aż w końcu wsunęłam swoją mokrą głowę do nory. Ujrzałam lisa który nie miał jednego oka i siedział przy jakimś dokumencie lub czymś takim.
- Mogę wejść? - spytałam lekko zimnym tonem.
Dante?
Szkielet Smoka Panda Graphics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)