Wziąłem głęboki oddech i szybko pomodliłem się do wszelkich bóstw. Bogowie, dlaczego akurat w takim momencie.. I kto mógłby mnie odwiedzić? Wychyliłem się zza pergaminu, a mojemu oku ukazała się niewielka, ruda lisica. Była mokra.
- Mogę wejść? - Jej ton głosu był nieco zimnawy.
- A z jakiej to okazji? - zapytałem, przekrzywiając głowę. Co jak co, ale swoją prywatność to cenię. Bardzo.
- Pada na dworze. - odparła. Oh.. mogłem się domyślić.
- No dobra. Wejdź. - Machnąłem łapą gdzieś w głąb mojej nory. Nie była przygotowana na dłuższy pobyt więcej niż jednego lisa - jedno legowisko, jedno miejsce do jedzenia i tym podobne. - Swoją drogą, jestem Dante. Znany także jako Raven King. Do usług. A ty to..?
- Aqua. - Lisica rozglądała się z zaciekawieniem po norze.
- Zostań tu do rana. - mruknąłem bardziej sam do siebie niż do niej. - Znaczy się, aż przestanie padać.
Skinęła mi głową na podziękowanie. Niezbyt interesowałem się tym, co będzie robiła. Bardziej interesował mnie tekst przede mną, który przecież trzeba było odszyfrować. Ehh, ale od tego bolała głowa i oko.. Przetarłem je łapą, żeby pozbyć się tego denerwującego uczucia zwanego również "zmęczeniem oczu", a raczej oka, cokolwiek by to znaczyło. Bolała mnie też głowa, bo jakżeby inaczej. Najchętniej to po prostu położyłbym się spać, ale przecież nie zrobię tego w obecności obcej lisicy. Zamknąłem oko, nie chcąc narażać się na jeszcze większe zmęczenie. Edgar Alan Poe może sobie poczekać do jutra. Właściwie, to która była godzina..? Pewnie jakoś późno, uh.
Aqua?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)