sobota, 5 maja 2018

Od Lizzie CD Reamona

    Patrzyłam na ojca, który wyglądał, jakby zobaczył ducha. Jego pysk stężał. Co mogło go skłonić do tego, żeby chociaż na chwilę przestał atakować Reamona? Blizny jak blizny, tata na pewno musiał widzieć takie rzeczy, a może nawet gorsze. To w końcu tylko kilka strupów i zadrapań, prawda? Nic wielkiego, każdy takie ma. A może to było coś jeszcze.. Coś, o czym nie wiedział nawet sam Reamon, sądząc po jego dziwnej reakcji. Kiedy Ace cofnął się, lis pozostał nadal na swoim miejscu. Co jakiś czas zerkał tylko zaniepokojony na mojego ojca. Siedzieliśmy tak w milczeniu, dopóki moja mama się nie odezwała, spoglądając to na swojego partnera, to na Reya.
  — Acze, co jest? — zapytała, podchodząc bliżej dwójki lisów.
 — Nie wiem, Chali.. — odezwał się cicho. Tak cicho, że obie musiałyśmy się wysilić, aby cokolwiek usłyszeć. W jego głosie było coś, co nie pozostawiało wątpliwości, że sprawa jest co najmniej poważna.
Popatrzyłam na Reamona, on popatrzył na mnie. Także nie rozumiał, co tu się dzieje. Mama podeszła jeszcze bliżej, tak, że mogła zajrzeć w rozchylone futro. Musiała też dostrzec tam to, co dostrzegł Ace. Powietrze gwałtownie uszło z jej płuc, wymienili spojrzenia z ojcem. Zniecierpliwiona parsknęłam, zwracając na siebie ich uwagę.
 — Idźcie już. — nakazał Ace, tonem nieznoszącym sprzeciwu.

    Kiedy tylko zniknęliśmy moim rodzicom z pola widzenia, dobrałam się do szyi Reamona. Rozgarnęłam futro w tym samym miejscu, co zrobił to Ace. Blizny, tak.. Ale pośród nich było coś, co blizną być nie mogło. Wyglądało jak starannie zaplanowany symbol.

Rey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics