wtorek, 1 maja 2018

Od Reamona CD Lizzie

Nie wierzyłem we własne słowa. Powiedziałem to. Przyznałem się do winy, teraz nie ma odwrotu, Rey. Musisz brnąć w to dalej.
- Przeze mnie wasza córka zachorowała, bo więziłem ją w piwnicy. Bez obaw. Dostawała jedzenie i picie. Raz po tym, jak poszedłem zapolować i tam.. Mój ojcie.. Chwila. On nie jest moim ojcem.. - zmarszczyłem brwi.
- Co? - Acze skrzywił się patrząc na mnie jak na dziwaka, którym byłem.
- Całe życie tkwiłem w błędzie. Lis, który podawał się za mojego ojca, nie jest nim. Ja.. Jest nim jakiś Bóg. - przełknąłem szukając faktów gdzieś w odmętach pamięci. Nie wiedziałem też skąd zebrałą się we mnie taka siła, żeby opowiedzieć o wszystkim. - Mówił do mnie wiele razy, ale nigdy się nie przedstawił.. Zostawił moją brzemienną matkę na pastwę Maazika, z którego łap okrutnie zginęła. Wciąż pamiętam jak jako małe szczenię przytulałem się do jej zimnego ciała...
- To straszne.. - Chalize spojrzała na mnie ze smutkiem, lecz jej partner zachował kamienną twarz.
- Kontynuuj. - rozkazał tylko chłodnym tonem.
- Morpheus chciał to ze mnie wyprzeć. Odkąd uprowadziłem Lizzie, codziennie odwiedzał mnie w snach.. Zmienił mój tok myślenia. Zacząłem żałować wszystkiego, co w życiu zrobiłem, oprócz tego, że w obronie siostry zabiłem własnego brata. - powiedziałem na jednym wydechu patrząc gdzieś w ścianę.
- Zabiłeś własnego brata? - alfa zbadała mnie zaniepokojonym wzrokiem. Zignorowałem jej pytanie uznając jako zbędne i zacząłem mówić dalej.
- No i właśnie, wracając; Byłem na polowaniu i upolowałem dla mnie i Państwa córki bażanta, gdy nadszedł Maazik. Zaczął mnie dusić i prawie zabił. Wtedy, gdy wróciłem do domu.. Przepraszam Elizabeth. - spojrzałem jej w oczy, a następnie gdzieś w podłogę kładąc po sobie uszy.
- Reamonie.. Przecież wiesz, że nie mam ci tego za złe.. - westchnęła.
- Kłamca! - warknął Acze podbiegając do mnie i przewracając na grzbiet. Usłyszałem gruchot mojego kręgosłupa uderzonego o skałę. Jęknąłem cicho z bólu. Paliły mnie wszystkie mięśnie sprawiając, że poczułem się słaby. Nie mogłem nawet się ruszyć.
- Acze! - krzyknęła Chalize zasłaniając łapami pysk.
- Tato! Proszę.. Zostaw go.. - ruda zaskomlała bezradnie przyglądając się zaistniałej sytuacji.
- Nie proszę Pana o nic, Panie de Lorche. Proszę się zemścić za córkę. - szepnąłem patrząc zmęczonym wzrokiem prosto w jego wściekłe oczy.
- Tato...
Poczułem jak lis odsuwa sierść na mojej szyi. Co zamierza zrobić? Przecież tam jest pełno ran zadanych przez Maazika.. Alfa stanął w bezruchu obserwując rany, po czym wymówił tylko jedno słowo.  - "Cholera..".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics