Zerknęłam kątem oka na nieznajomego, który zdawał się być strasznie zagubiony w owej sytuacji, podobnie jak zresztą ja. Westchnęłam cicho, robiąc krok do przodu, potem drugi, trzeci, czwarty... Aż stanęłam na tyle blisko, by móc normalnie z nim porozmawiać.
- Dobrze, nic takiego się nie stało - posłałam mu delikatny, nieco wysilony uśmiech, starając się, by sympatyczny wyraz zbyt szybko nie wymknął się z mego pyska. Widziałam, że wraz z tymi słowami, rudemu trochę ulżyło, bo w końcu odważył się znów podnieść na mnie wzrok.
- A tak w ogóle to jestem Riley - dodałam.
- Michael, ale możesz mi mówić Mike - rzekł lis, spoglądając na spory głaz za mymi plecami - ... i wybacz mi to... no wiesz... - wciąż naciskał z przeprosinami.
- Spokojnie, nie gniewam się, chociaż szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia, co tam właściwie robiłeś - zachichotałam, taktownie zasłaniając łapą pysk, by niepozorny, cichy śmiech nie przeistoczył się nagle w diabelski rechot, który niestety ostatnimi czasy wyjątkowo często towarzyszy pozytywnym emocjom.
W zaistniałej sytuacji, uznałam iż zbędnym byłoby drążenie tematu tego niefortunnego wypadku, więc zwyczajnie zaprosiłam nowego znajomego do siebie na herbatę.
Rozsiadłszy się wygodnie na jednym z drewnianych pieńków, pełniących w domu rolę krzeseł, bądź jak kto woli foteli; postawiłam na stoliku dwie filiżanki z gorącym napojem.
- Jesteś nowy w sforze? - zapytałam, w celu przerwania długotrwałej ciszy, która od pewnego czasu bezczelnie panoszyła się w pomieszczeniu.
W odpowiedzi samiec tylko pokiwał niepewnie głową, opatulając się wcześniej przyniesionym przeze mnie, miękkim ręcznikiem. Na jego pysku malował się teraz lekki, aczkolwiek wciąż zmieszany uśmieszek.
- A ty... Od dawna tu jesteś? - zagaił przechylając głowę w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Cóż, w sumie tylko parę tygodni... - tym razem to w mojej wypowiedzi można było wysłyszeć nutkę zakłopotania, bo nawet się nie zastanawiałam od kiedy właściwie tutaj jestem. Czas leci tak szybko...
Z rozmyślań wyrwał mnie dopiero spokojny głos Mike'a, który zdążył już opróżnić swój kubek, podczas gdy mój wciąż stał nietknięty, a znajdująca się w nim ziołowa herbata dawno wystygła.
- Wybacz, zamyśliłam się... - mruknęłam zmieszana, ponownie zaczepiając wzrok na pysku rozmówcy - Mógłbyś powtórzyć?
Michael? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)