Podążyłem szybkim krokiem za lisem. Droga minęła nam dość... Cicho. Nieznajomy nie odezwał się do mnie ani słowem, ale to mi nie przeszkadzało. Przywykłem do bycia samotnym i chyba dziwnie bym się teraz czuł, w towarzystwie nawijającego rozmówcy. Wiem, prawdopodobnie właśnie taki ja teraz jestem. Dziwne... Zwykle trzymałem się z boku i rzadko się odzywałem. Czyżby ten nieco opryskliwy lis, mógł mieć na mnie dobry wpływ?
-A ty, masz jakieś stado, rodzinę?-zagadnąłem, by trochę załagodzić sytuację, ale mój bezmyślny komentarz, tylko pogorszył sprawę.
-A niby czemu o to pytasz?-warknął samiec, kładąc uszy po sobie.
-Hm, czysta ciekawość.-wzruszyłem ramionami-Skoro już się do siebie odezwaliśmy, to chyba wypadałoby się poznać, nieprawdaż?
-Ta... Jasne...-nieznajomy spojrzał na mnie z pogardą, by po chwili odwrócić wzrok.
-Jestem Rudy, a ty?-wysiliłem się na lekki uśmiech.
-Pfff... O Bogowie... Za co?...-westchnął lis.
Niedługo potem dotarliśmy do pewnego norowiska.
-To tutaj.-samiec stanął przed wejściem do jamy.
-Czyli to już koniec, naszego spaceru?-zażartowałem, w oczekiwaniu na reakcję rozmówcy.
-Tak. I to wcale nie był spacer.-krewniak zmarszczył brwi.
-Wiem, wiem. To przyjacielska przysługa.
-Że co? To tylko... A zresztą, mniejsza o to...-nieznajomy machnąwszy mi ogonem przed nosem, powędrował dalej.
-Hej! Dzięki!-wykrzyknąłem na pożegnanie, jednak lis już dawno zniknął mi z oczu.
<Koniec opowiadania>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)