Kiedy tak patrzył mi w oczy jednocześnie się uśmiechając, ja patrzyłam na niego jak obrażone szczenię, które domaga się więcej uwagi, na co lis uśmiechnął się trochę szerzej. Mimo tego, że byłam tak blisko z lisem, którego nie znałam, nie odczuwałam żadnego niepokoju. Nic. Byłam nawet rozluźniona, ja.. cieszyłam się z jego obecności i bliskości. Chciałam go mieć przy sobie. Nawet bardzo.. Hola hola, panno Elizabeth, czy panna się aby trochę nie zagalopowała? Chciałam czuć, że to złe i że nie powinnam się tak spoufalać, ale.. no właśnie. Ale. Chciałam tego, jakkolwiek źle to nie brzmiało.
O, bogowie. Co się ze mną dzieje..?
Ogon lisa spokojnie spoczywał na mojej tylnej łapie, a jego wzrok był utkwiony.. właściwie to cholera wie gdzie. Niby patrzył na mnie, ale był pogrążony we własnych myślach. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi, ostrożnie i powoli się w niego wtuliłam. To go wyrwało z zamyślenia, ale na szczęście nie odsunął się ode mnie. Kiedy się wtuliłam, lekko się spiął. Nie na długo na szczęście - zaraz potem się rozluźnił, a ja mogłabym przysiąc, że na jego pysku pojawił się ten znany, cwaniacki uśmiech. Już chciałam wtulić pysk w jego pierś, jednak Reamon odsunął się i popatrzył na mnie.
- No, mała, muszę iść. - mruknął. - Jest dosyć późno, a ja mam ważne sprawy do załatwienia.
Spojrzałam na niego z miną zbitego psa.
- Nie patrz tak na mnie. - burknął samiec. - Może potem do ciebie wpadnę. Może.
Po swoich słowach wyszedł z celi, nawet nie oglądając się w moją stronę. Zamknął drzwi na klucz, a następnie udał się po schodach na górę.
Postanowiłam się zdrzemnąć, bo i tak nie miałam nic lepszego do roboty. Ułożyłam się wygodnie na tym ludzkim łóżku, a następnie zamknęłam oczy. Przytuliłam się mocno do materaca, a zad wtuliłam w ścianę. Idealnie. Gdyby jeszcze tylko ściana była ciepła..
Nie pamiętam, co mi się śniło, kiedy się obudziłam, ale raczej nie był to żaden koszmar. Ot, jakiś neutralny sen. Podniosłam się na równe łapy i przeciągnęłam się. Coś jednak zwróciło moją uwagę. Tam, gdzie spałam była mała plamka krwi..
- Ah! - krzyknęłam zaskoczona.
Na reakcję nie musiałam długo czekać. Chwilę potem usłyszałam kroki Reamona na schodach.
Reamon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)