poniedziałek, 4 września 2017

Od Reamona CD Lizzie

Przyjrzałem się dokładnie rudej. Muszę powiedzieć, że jednak geny Morpheusa zrobiły swoje. Była.. urocza na swój sposób. Czy wszyscy trójbogowie są tacy? Zależy kogo masz we krwi. Najładniejszymi dziećmi są potomkowie Morpheusa, Tesuri i pewnie największych bliźniaków.. Podobno Shan jest też dosyć niezła.. Ale ma duży zad. W końcu bogini płodności, no nie? A tutaj stała przede mną mieszanka boga uchodzącego za najprzystojniejszego lisa jakiego kiedykolwiek świat widział.. A raczej nie widział. Cóż.. Rodzice też niczego sobie, a więc dzieci przeurocze. Nie mogę tego powiedzieć o moim starym, czarnym i pokracznym ojcu. Z kogo się to zrodziło? Nie wiem. Gdyby obowiązywała nas mitologia grecka, pewnie byłby połączeniem Hadesa z Hefajstosem.Teraz wiem, że nigdy się tego nie dowiem. Bogowie nie dbają o swoich ziemskich potomków. Może jeszcze niektórzy.. Te złe charaktery mają nas w dupie. I tak jesteśmy wyrzutkami społeczeństwa.
Przyglądałem się lisicy przez dłuższy czas, nie mając zamiaru odzywać się jako pierwszy. Ta cisza była uspokajająca, wręcz błoga.
- Ile masz lat? - przerwała tą przyjemną chwilę zbędnym pytaniem.
- Nie jestem stary. Możesz się domyślić. - mruknąłem od niechcenia.
- Nie wiem. Wyglądasz na rok, albo na cztery lata. - przechyliła łebek.
- Aż taki rozmach? - zaśmiałem się cicho. Szczerze.
- Zależy od punktu widzenia. - przytaknęła, a na jej pysku zjawił się podobny uśmiech. Miło.
- Jestem tylko trochę starszy od ciebie. O jakieś pół roku. - westchnąłem kładąc po sobie swobodnie uszy wiedząc, że usatysfakcjonowałem ją tą odpowiedzią. Widać było to w jej oczach. Znów utkwiłem w niej swój wzrok. Była tak pociągająca.. Raz kozie śmierć.
Wstałem i szybkim krokiem podszedłem do jej drżącego ciała przypierając bezbronną lisicę tyłem do ściany celi. Czułem jak jej ogon wciska się między łapy, ale szybko odpuszcza. Nasze pyski były bardzo blisko siebie. Oddychała ciężko i nierówno. Dało się słyszeć jej szybkie bicie serca. Powietrze między nami jakby się zmieszało. I wtedy, gdy już miałem zrobić krok dalej, ruda sama wyciągnęła niepewnie pysk i mnie pocałowała. Popatrzyłem w jej oczy przez moment zmieszany, jednak szybko się uśmiechnąłem. Cwaniacko.

Lizzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics