- Reamon.. - jęknęła lisica próbując złapać oddech, ale skutecznie je to uniemożliwiłem. - Rey.. - syknęła po raz kolejny przyprawiając moje ciało o lekkie mrowienie. Kocham to. Moją pasją jest wyrządzanie krzywdy. Po chwili poczułem, jak ruda opada na ziemię. Zemdlała, czy nie żyje? Kto wie?
Obróciłem jej ciało tak, aby leżała na brzuchu i ułożyłem się na niej. Jedną łapą, pewnym ruchem odsunąłem na bo jej ogon torując sobie drogę. Wgryzłem się w jej kark czując pomiędzy zębami delikatne kręgi. Poruszyłem kilka razy szczęką upajając się ich gruchotem. Moje wielkie plany poszły się chędożyć, gdy do mojego nosa dotarł zapach cieczki. Cholera. Zapomniałem. Ryzyko zajścia w ciążę, jeśli ta jeszcze żyła, było zbyt duże. Zawiedziony nagłą zmianą planów, zacisnąłem kły jeszcze mocniej.
- Reamon.. - jęknęła alfa. A więc żyła. - Dlaczego mi to robisz? Przecież cię kocham.. - zacisnęła oczy, a ja zastygłem w bezruchu.
Kurwa, co? Nie przesłyszałem się? Raczej nie. Dostałem lekkiego Deja vu. Moja matk.. mama kochała tak tatę. Robił jej krzywdę, ale ona nie potrafiła inaczej. Nienawidziłem jej za to. Gdy dorosłem, szukałem samic podobnych do niej i znęcałem się nad nimi, karząc w ten sposób ją. Przykra prawda? Niezupełnie. Nie zamierzam tego zmieniać. Jednak teraz, słowa Elizabeth zrobiły na mnie wrażenie. Gwałtownie obróciłem ją na plecy tak, że stałem nad nią. Syknęła z bólu, ale szybko otworzyła oczy.
- Nie rób tego. - mruknąłem patrząc w jej oczy.
- Czego? - szepnęła czujnie mnie obserwując.
- Pokochanie mnie, to najgorsze, co możesz zrobić. - odparłem beznamiętnie. Nasze oddechy po raz kolejny się zmieszały. Nie czekając dłużej, złożyłem na jej pysku mocny pocałunek.
Lizzie?
Szkielet Smoka Panda Graphics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)