sobota, 28 kwietnia 2018

Od Mayee CD Milvy

Stanęłam w bezruchu, analizując dokładnie właśnie przedstawioną mi propozycję. Grupa lisów tybetańskich, dość liczna, na pewno umiejąca zaatakować na wypadek uznania zagrożenia oraz mająca możliwie nieznane aspiracje i dwie, młode lisice? No cóż, w każdym razie dość intrygująca oferta.
- A dlaczego w ogóle wybrałaś akurat mnie? – zapytałam kontrolnie, starając się nie wywrzeć wrażenia nastawionej sceptycznie czy nieufnej. W końcu, gdyby mi przyszło prowadzić taką sprawę, wytypowałabym do towarzystwa raczej znane mi lisy.
- Jesteś nowa i zapewne nie zdążyłaś jeszcze zająć się czymś poważnym – wytłumaczyła spokojnie Milva. – No i pracujesz jako szpieg, na pewno masz dużo przydatnych umiejętności!
Zaśmiałam się, przecież nawet nie szkoliłam się poważnie w tej posadzie.
- Czyli strachasz się iść sama? – zapytałam zwyczajowo z nutką sarkazmu, łagodząc go jednak promiennym uśmiechem. – Ach, rzeczywiście nie mam nic lepszego do robienia. Pójdę z tobą. Ale jako czynny uczestnik!
- Dziękuję, jasne! – rozentuzjazmowała się samiczka.
- Kiedy wyruszamy? Aha, i przypuszczam, że wpadłaś już na jakiś sposób porozumiewania się z nimi...
- Wzięłam słownik. Zapamiętałam poszczególne słowa i wyszukałam na ich podstawie odpowiedni język. Żywię wielką nadzieję, iż posługują się właśnie nepalskim – odparła szybko, pokazując w razie ewentualności wspomnianą wcześniej książkę. – Najlepiej jak najszybciej, oni mogą się oddalić.
- Jeśli sobie pójdą, to znaczy, że nigdy nic do nas nie mieli. Jedna herbatka nam nie zaszkodzi – rzuciłam głosem nieznoszącym sprzeciwu, kierując się do półeczki z imbryczkiem. Na szczęście strumyk płynął dosłownie rzut beretem od norki, więc ze zdobyciem wody nie będzie zbytnich problemów.
***
Po wypiciu ziołowego naparu zdecydowałyśmy się rozpocząć poszukiwania grupy. Milva stwierdziła, iż ostatnio widziała lisy niedaleko wrzosowisk, dlategoż szybko udałyśmy się w to miejsce. Mimo długiego przeczesywania równiny nie udało nam się jednak odnaleźć bandy, nawet rozszerzenie prac do okolic kurhanu i pobliskiej puszczy nie przyniosło zamierzonych skutków – ale w końcu te tybetany z pewnością już skończyły zebranie.
- Może wrócimy już do domu i spróbujemy jeszcze raz jutro? Jestem potwornie głodna! – oznajmiłam głośno, nie ukrywając niechęci do dalszego śledztwa. – Naprawdę, jeśli ich nie...
- Cicho! – szepnęła lisica, pod wpływem chwili dosłownie przymiażdżając mnie do ziemi. Pierwszy raz od poznania jej widziałam, żeby działała tak gwałtownie i bez uprzedzenia, ale miała do tego jasny powód – za krzakami, dosłownie parę metrów od nas ktoś prowadził żywą konwersację w obco brzmiącym języku. Nie potrzebowałam wiele czasu, by wywnioskować, iż jej uczestnik był jednym z członków podejrzanej grupy lisów tybetańskich, której szukałyśmy.

Milva? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics