wtorek, 24 kwietnia 2018

Od Reamona CD Lizzie

- Czemu mi pomagasz, Lizzie? - jęknąłem padając na ziemię. Nie miałem już sił, żeby dalej iść. Wszystkie moje spięte mięśnie wołały bezgłośnie o pomoc wywołując ból przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Czułem, że nawet mówienie sprawia mi ból, który promieniuje po całej czaszce.
- Nie potrafiłam cię zostawić na pewną śmierć. Proszę, wstań.. - zacisnęła zęby próbując postawić mnie na niezbyt równe nogi.
- Poradzę sobie, słońce. Zawsze sobie radziłem. Tutaj już mnie nie znajdą. Dziękuję ci za wszystko.. A teraz już idź. - przyjrzałem się jej błyszczącym oczom. Były smutne. Nie próbuj Rey. Nie próbuj pokazać, że nie jesteś wystarczająco twardy.
- Jak to... Reamon... Ja nie po to wróciłam, żeby teraz... - chciała zaprotestować, ale znów jej przerwałem. Moja głowa zaczęła robić się ciężka i bezwładnie opadła na mech.
- Uciekaj Elizabeth. Do domu. - warknąłem z bólu, gdy przed oczami pojawiła mi się ta sama przerażająca mgła.
Wstawaj! Musisz żyć i zasiąść na tronie! Reamonie wstań!
- Jakim tronie? - skrzywiłem się próbując dostrzec coś wśród wszechobecnych ciemności. - Przecież ja nie nadaję się do tronu. Jestem wyrzutkiem!
- Oj synu... Będziesz musiał się jeszcze wiele nauczyć... - głos zaczerpnął głęboki oddech po czy już więcej się nie odezwał. Przybył na tak krótko i znowu mnie zostawił.. 

Obudził mnie potężny grzmot. Otworzyłem oczy gdy niebo rozjaśnił przyszywający je piorun. 
- Lizzie? - zawołałem jednak odpowiedziały mi tylko strugi deszczu. Leżałem w kałuży. Dobrze, że wody, a nie własnej krwi. Dookoła nie było żywej duszy. Tylko ogromny las, potężna burza i wśród wielkich drzew ja jeden, trzęsący się z zimna. Wyczołgałem się z wody kierując pod najbliższą sosnę. Byłem przemoczony do ostatniego włosa. Bałem się otrząsnąć z nadmiaru wody, bo ból byłby nie do zniesienia. Zwinąłem się w małą kulkę próbując nie tracić ciepła. Gdzie jest ruda? Odeszła do domu? I jak długo już tu leżałem? Głośno wypuściłem powietrze z płuc wciskając grzbiet pod drzewo. Najważniejsze to przetrwać noc mając za jedynych towarzyszy krople deszczu.
Po chwili znów zamknąłem oczy i nim się zorientowałem, zasnąłem. 
- To tutaj tato! Leży tam! - usłyszałem. Czy to sen? 

Lizzie? :v Zacznijmy ten pszypał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics