Ku memu zaskoczeniu, a zarazem też ogromnej uldze; lisica nie wyglądała na skorą do walki o terytorium i całe szczęście, bo szczerze powiedziawszy, miałam już serdecznie dość tej wiecznej tułaczki. Gdzie się nie pojawiłam, to napotykałam ludzi, albo psy, a jak nie psy to inne lisy, którym najwyraźniej moja obecność nie była na rękę. Cudowne podsumowanie wędrówki.
Z tego dziwnego stanu głębokich rozmyślań, dopadającego mój umysł ostatnimi czasy wyjątkowo często; wybawiło mnie dopiero pytanie nieznajomej, którą najwyraźniej już trochę zaczęła nudzić ta długotrwała cisza.
- Cześć, nie jesteś stąd, prawda? - zagadnęła początkowo trochę niepewnym tonem, który jednak wraz z kolejnymi słowami zmienił się w nieco cieplejszy.
W odpowiedzi pokręciłam tylko przecząco głową, jakby obce mi były jakiekolwiek słowa. Kurde, nie tak to miało wyglądać. Jeszcze tylko tego brakuje, żeby uznała mnie za jakąś niemowę.
- Nie, jestem tu od niedawna... - odparłam w końcu, starając się by mój głos brzmiał jak najnaturalniej, aczkolwiek chyba średnio mi to wyszło (dobra, nie wnikajmy w to teraz) - Rozumiem, że to twoje terytorium, tak? - dobra, głupie pytanie, przyznaję.
Ruda spojrzała na mnie z lekkim zakłopotaniem - Em, tak, znaczy się... Jestem z tutejszej sfory...
- Sfory? - odruchowo zastrzygłam uszami z zainteresowaniem. Nie ukrywam, iż owy temat wzbudził mą ciekawość. Bądź co bądź nie często spotyka się stada lisów, no, chyba że to ja jestem na tyle zacofana w lisiej społeczności, co z teoretycznego punktu widzenia jest możliwe.
- A więc jak będzie? Chciałabyś poznać członków naszej sfory? - samica posłała mi delikatny uśmiech, zapewne chciała w ten sposób nieco rozluźnić atmosferę. Hm, chyba nawet jej się to udało.
- O, tak! Bardzo chętnie - odparłam z promiennym uśmiechem na pysku, by po chwili złapać się na swoim chamstwie. Super, z tego wszystkiego nawet się jej nie przedstawiłam - A tak w ogóle to jestem Riley.
- Milva, miło poznać.
Milva, całkiem ładne imię. Trochę nietypowe i raczej rzadko spotykane, ale ładne. Nie wiem dlaczego, ale coś podpowiadało mi, że mogę jej zaufać, choć znałyśmy się tak krótko. Zabawne, po zaledwie paru minutach rozmowy już znalazłam z Kanią wspólny język. Rzecz jasna, niemalże cała droga do norowiska, które jak tłumaczyła nowa znajoma jest swego rodzaju centrum spotkań wszystkich sforzan; upłynęła nam na długiej, całkiem przyjemnej pogawędce (przynajmniej w moim odczuciu). Nawet świergolące na cały regulator ptaki już mi tak nie przeszkadzały.
- Od jak dawna tu jesteś? - spytałam, nieco zwalniając kroku.
- Właściwie to od zawsze, urodziłam się w sforze... - samica uśmiechnęła się, jednak jej oczy nagle jakby posmutniały. Nie wiedziałam o co chodzi. Aj, może nie powinnam była o to pytać? Nie chciałam w jej odczuciu wyjść na wścibską, ani nic z tych rzeczy.
Milva?
Szkielet Smoka Panda Graphics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)