Zaczaiłem się za jednym ze starych mebli, i chociaż bardzo dobrze nie widzę w ciemności widziałem Riley, którą chyba zaniepokoiło moje nagłe zniknięcie. Uśmiechnąłem się chytrze, i bardzo ostrożnie podszedłem ją od tyłu. Skoczyłem na lisicę, a ona zareagowała głośnym wrzaskiem.
- Riley! To ja, spokojnie! - wybuchłem śmiechem. Rozbawiła mnie jej reakcja.
- Przestraszyłeś mnie! - warknęła niezadowolona, zasadzając mi porządnego kopniaka w kark. Prędko wstałem z ziemi żeby nieotrzymać kolejnego.
- Ała! Weź, to boli..
- Trzeba było nie wycinać głupich numerów! - odwróciła się do mnie tyłem i poszła dalej obrażona. Chyba ją wkurzyłem.
- No weź, to był tylko kawał. Poczekaj.. - postanowiłem pobiec za nią zwłaszcza że lisica szła szybko naprzód, i chyba ani myślała zwolnić.
Im dalej szliśmy tym robiło się ciemniej i mroczniej. Riley chyba lubiła takie klimaty bo, ani przez chwilę nie widziałem żeby się odwracała, albo przystawała. Po prostu szła pewnie przed siebie. Żeby znowu nie wyjść na totalnego tchórza też poszedłem z wysoko uniesioną głową.
(Riley?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)