poniedziałek, 28 maja 2018

Od Milvy CD Riley

Wrzosowiska, jedne z najpiękniejszych terenów stada! Znaczy... trudno w ogóle znaleźć w okolicy jakieś brzydkie miejsce, ponieważ uważam, że mieszkam w jednym z najwspanialszych miejsc na Ziemi. Acze miał do tego nosa! 
Biegłam w stronę tego bajecznego terenu i starałam się nie dać ponieść emocjom, ponieważ te były gotowe nagle wybuchnąć i obrzucić całą okolicę moimi wesołymi piskami, lecz jednak wciąż pamiętałam o tym, że istnieje coś takiego jak ustalone zasady, których przyrzekłam sobie przestrzegać. W pewnym momencie w moich nozdrzach zawirował lekki zapach wrzosów, które flegmatycznie szykowały się do tego, aby zaraz po lecie uderzyć silną, charakterystyczną wonią od której można dostać zawrotu głowy. Na nieszczęście - lub szczęście, ważne dla kogo - była dopiero późna wiosna, więc nos mógł odetchnąć z ulgą, że nie musi się zbytnio pobudzać. Podniosłam lekko kąciki pyszczka na to porównanie, a następnie zatrzymałam się, aby poczekać kilka sekund na Riley, która była jeszcze nieobeznana w terenie i musiała się bardziej skupiać na tym, gdzie stawiać łapy niż ja, co lekko ją opóźniło. Po chwili jednak już stała przy moim boku i zaczęła niuchać ciekawie dookoła. Wskazałam jej łapą najbliższe krzaki, ostatnie, które dzieliły nas od wrzosowisk i były czymś w rodzaju muru, który odgradza je od reszty terenów. Zaciekawiona rozchyliła je i wydała z siebie ciche "łał", aby przez dłuższą chwilę przyglądać się, jak wiatr faluje równomiernie czubkami roślin.
- Piękne, prawda? - było to raczej pytanie retoryczne, ale one mają to do siebie, że wszyscy i tak zawsze na nie odpowiadają. 
- Wręcz przepiękne... - powiedziała. - Mogłabym tutaj pobiegać? To miejsce tak korci! - uśmiechnęła się, a ja kiwnęłam radośnie głową i dałam długiego susa w roślinność. Też miałam na to ogromną ochotę. 
Przez dłuższą chwilę pozwoliłam się nieść tam, gdzie mnie łapy poniosą, ale w pewnym momencie nagle usłyszałam nawoływanie świeżo poznanej samicy. Zaraz się tam skierowałam, aby móc zobaczyć jak ta jeży sierść i wpatruje się w jakiś punkt. Niepewnie podeszłam do niej i przez chwilę spoglądałam w tamto miejsce, starając się odgadnąć, co stało się powodem jej niepokoju. Ostatecznie jednak dopasowałam do siebie puzzle tej zagadki, aby zdać sobie sprawę, że widzę czyjąś sylwetkę.
- To Aro, nasz psi przyjaciel! - oznajmiłam wesoło, widząc jak przez pyszczek Riley przebiega wyraz niedowierzania.
- A ten za nim? - zapytała się ta głucho, a ja znowu wpatrzyłam się w sylwetkę, aby dojrzeć kolejną i poczuć jak krew mi zastyga w żyłach.
- T-to Ballada. - szepnęłam ze strachem, kiedy dotarło do mnie, że widzę scenę walki pomiędzy dwoma czworonogami. 

Riley?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)

Szkielet Smoka Panda Graphics