- Nie zabrzmiało to dobrze.. - mruknąłem z niepokojem się jej przyglądając.
- W jakim sensie? - zmarszczyła brwi.
Niemożliwe, że po takim czasie coś z lekcji Morpheusa poskutkowało. Zacząłem chyba martwić się o innych. To chyba znaczyłoby tyle, że ta lepsza strona bierze nade mną górę. Halo. Przecież zaledwie miesiąc temu z moich rąk zginął ostatni lis. Ekspresowa ta nauka.
- Bo coś jednak komuś się stanie. Gdyby tak nie było, powiedziałabyś, że wszyscy będą bezpieczni. Nie tylko ty i ja.. - zamilkłem. - Lizzie, coś ty narobiła...? - przymknąłem na chwilę oczy.
- Mogę powiedzieć tylko jednej osobie.. Nie jesteś nią ty. Nikt nią nie jest.- Spojrzała na mnie z żalem po czym odwróciła się tyłem.
Położyłem po sobie uszy i podszedłem do niej od tyłu kładąc pysk na jej łopatce.
- Hej.. Nic się nie stało, prawda? Widzę, że pewnie chciałabyś mi powiedzieć. Też chciałbym wiedzieć., ale jeśli Bóg zabronił, to znaczy tylko jedno: Powiedz coś, a umrzesz w męczarniach. - zdobyłem się na cichy śmiech. - Może kiedyś będę tą osobą, której będziesz mogła powiedzieć. - Ledwo skończyłem mówić, gdy do pokoju wbiegło młodsze rodzeństwo rudej. Dwa puchate lisy biegały wokół nas chyba, żeby wyładować nadmiar energii po czym stanęły naprzeciw nas i postawiły uszy.
- Pobawicie się z nami? - zapytały przekrzywiając te swoje małe główki. Wyłączyłem się na chwilę. Mają tak kruche kości.. Wystarczyłoby tylko lekko przekręcić szyję, żeby padły martwe na ziemię. Wspominałem już jak bardzo nie lubię szczeniąt?
Lizzie?
Szkielet Smoka Panda Graphics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)