Nie wiem czemu Mike tak bardzo bał się przyznać do swego lęku. Przecież to żaden wstyd. Jednych przerażają psy, innych ciasne pomieszczenia, a jeszcze innych burza; ale w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami.
- Mike, nie musisz przede mną udawać, każdy się czegoś boi... - zapewniłam, siadając obok lisa.
- Nie boję się! - zaprzeczył naprędce, nieświadomie podnosząc głos - Znaczy się, tylko trochę...
Uśmiechnęłam się pod nosem, odwracając wzrok dla niepoznaki, po czym wysunęłam głowę zza skalnej ściany. Zmrużyłam z rozkoszą oczy, czując na swym pysku delikatny strumyczek chłodnej wody, spływającej z dachu budynku. Kocham deszcz. Jest w nim coś, czego nie jestem w stanie opisać.
Przez pewien czas siedzieliśmy w zupełnej ciszy, której towarzyszył jedynie odgłos opadających na ziemię kropli deszczu. Uchyliwszy powieki zauważyłam, iż lis również zdecydował się wystawić czubek nosa. Nie upłynęło nawet dziesięć sekund, a ten już się zorientował, że mu się przyglądam.
Rudy zastrzygł nerwowo uszami - Coś nie tak?
- Nie, nie, nic takiego... - posłałam mu lekki uśmiech, po czym szybko zmieniłam temat - Zawsze interesowałeś się psychologią, czy wybrałeś ten zawód, bo lubisz pomagać innym? - zagadnęłam, spoglądając na podłużne pioruny rozbłyskujące wśród gęstych chmur, wciąż kurczowo utrzymujących się na niebie.
Mike? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii. :)