Kiedy się obudziłam, nadal czułam przy sobie ciepło Reamona. Przyjemnie. Czy mogę tak zostać? Zaraz jednak poczułam nieprzyjemny ból w płucach, który nakazał mi siedzieć cicho, zanim zdążę zedrzeć sobie gardło. Nie mogąc się powstrzymać, kaszlnęłam, czym jednocześnie zdradziłam to, że nie śpię.
— O, obudziłaś się już. — stwierdził Reamon, dokładnie mi się przyglądając.
— Tak. — Lekko zakasłałam, żeby pozbyć się tej paskudnej chrypy. — Jak się spało?
— Myślisz, że spałem? — Lis zmarszczył brwi, ale zaraz potem delikatnie się uśmiechnął. — Nie jestem aż taki głupi. Musiałem cię pilnować.
Wzruszyłam ramionami i przewróciłam się na bok, upajając się czystą pościelą i ciepłem lisa. Czy mogło być lepiej? Cóż, tutaj na pewno nie. Ale ogółem to mogłabym być w domu z rodzicami, prawda? No i z braćmi. Ale w sumie, to Reamon też nie był taki zły. Przecież Morpheus mówił, że został tylko skrzywdzony i można go naprawić.. a jak się już go naprawi, to będzie bardzo wartościowym i dobrym lisem. A przynajmniej tak mówił Morpheus. A Morpheusowi ufam.
Reamon wstał z łóżka, przez co pozbawił mnie swojego ciepła i z uciech została mi już tylko czysta pościel. Lepsze to, niż nic. No i przynajmniej teraz nie miałam ataku kaszlu, co daje mojej obecne sytuacji jakieś dziesięć punktów na plus. Popatrzyłam na niego. Stał przy dziwnym urządzeniu, a właściwie zdejmował z niego niewielki garnek. Był w nim jakiś jasnozielony wywar.
— Tak, to dla ciebie. — oznajmił, najwyraźniej czując na sobie moje spojrzenie.
— To jakaś trucizna, która sprawi, że umrę w męczarniach? — Zmarszczyłam nosek i przyjrzałam się bliżej cieczy.
— Może? — Uśmiechnął się tym swoim typowym dla siebie uśmiechem. — Wypij.
Mówiąc to, zdjął garnek z tego dziwnego urządzenia i podał mi go, a konkretnie postawił przede mną. Popatrzyłam na jego zawartość. Cóż, nie wyglądała zachęcająco.. Umoczyłam pysk w wywarze i wzięłam kilka łyków. Nie smakowało źle, smakowało zielskiem. Do przeżycia generalnie. Lis nadal się na mnie patrzył, więc wypiłam całą zawartość naczynia.
— I co teraz? — zapytałam, wlepiając w niego spojrzenie.
— A co byś chciała? — Reamon odstawił garnek na stolik.
— Buzi? — uśmiechnęłam się.
Reamon?